14-punktowa porażka w Częstochowie zakończyła marzenia klubu, kibiców i zawodników o udziale w rundzie play-off. O medale powalczy forBET Włókniarz, a MRGARDEN GKM po raz kolejny zakończy sezon PGE Ekstraligi już w sierpniu. Po piątkowym meczu pod Jasną Górą porozmawialiśmy z kapitanem drużyny – Krzysztofem Buczkowskim.
Niestety przegrywamy spotkanie w Częstochowie i marzenia o play-off musimy odłożyć na kolejny sezon. Jaka była przyczyna tej porażki?
– Gospodarze byli od nas lepsi, lepiej wychodzili ze startu, byli lepiej spasowani z tą nawierzchnią. My mieliśmy trochę nierówny skład. Ciężko się rozmawia, bo ta szansa była duża, a po tej przerwie wszystko zaprzepaściliśmy.
Co mogło stać się przez ten miesiąc? Rzeczywiście niezbyt udanie wróciliśmy do gry po wakacjach.
– Niestety nie ma punktów. We Wrocławiu straciliśmy bonus w zasadzie w ostatnim wyścigu, u siebie przegraliśmy ze STELMET Falubazem. Trudno teraz to rozpamiętywać. Jedziemy dalej, bo czeka nas jeszcze ciężka batalia u siebie ze SPEED CAR Motorem.
Kibice czasem odnoszą wrażenie, że niezbyt dobrze jeździ ci się w parze z Przemysławem Pawlickim. Jak to oceniasz?
– Każdy walczy o punkty drużynowe, ale nasz wynik tworzy się ze zdobyczy indywidualnych. Każdy chce jak najlepiej dla drużyny. Nie ma między nami żadnych nieporozumień, przynajmniej z mojej strony.
Wspomniałeś, że mieliśmy bardzo nierówny skład, ale z pewnością zabrakło też lidera. Nawet nasz najskuteczniejszy zawodnik Artem Laguta wygrał zaledwie jeden wyścig.
– Nie oczekujmy od Artema, że będzie jechał jak robot. Jest świetnym zawodnikiem i ciągnie tę drużynę od kilku dobrych lat. Mogę powiedzieć o sobie, że zawaliłem ten mecz. Zatarł mi się silnik, później był problem z dopasowaniem. W trzecim biegu było o niebo lepiej, ale to jest tylko jeden bieg.
Kolejnej szansy nie otrzymałeś. Nie miałeś pretensji do sztabu szkoleniowego o tę rezerwę taktyczną?
– Słusznie zostałem wycofany. Trener starał się gonić ten wynik. Nie mam żadnych pretensji, bo przecież zdaję sobie sprawę, że kiedy jadę dobrze, to jadę dużo biegów, kiedy jadę słabo, to jadę mniej. Cały czas mam trzeźwe myślenie i wiem kiedy trener mnie zastąpi, a kiedy nie. Nie ma mowy o żadnych pretensjach.
Rozmawiał: Kamil Rychlicki