Na koniec marca zbieraliśmy pytania do Kennetha Bjerre, które mieli szanse zadać kibice za pośrednictwem mediów społecznościowych. Prezentujemy odpowiedzi Duńczyka, który przez najbliższe dwa sezony nadal reprezentować będzie barwy MRGARDEN GKM.
– Wyglądały one dokładnie tak jak w przypadku wszystkich poprzednich lat. Ciężko pracowałem w czasie zimy. Dużo biegałem, jeździłem na rowerze, ćwiczyłem, więc przygotowania oceniam bardzo dobrze. Teraz siłownia na której trenowałem została zamknięta, więc teraz ćwiczę głównie w domu na rowerze stacjonarnym. W Anglii mamy przyzwolenie na wykonanie jednej aktywności poza domem. Może to być bieg, jazda na rowerze czy zwykły spacer. Staram się by tą formę utrzymać, nie jest to obecnie proste, ale pracuję nad tym w domu.
Mieszkasz w Anglii, jak tam toczy się codzienne życie i jak radzisz sobie z wszystkimi wytycznymi odnośnie pandemii koronawirusa?
– Cóż, kilka tygodni temu moja dziewczyna pracowała, a moje dzieci chodziły do szkoły i do przedszkola, więc miałem trochę czasu dla siebie, więc jedyną różnicą jest to, że teraz przebywamy wszyscy razem w domu. Dużo się w nim dzieje, chłopaki dużo walczą między sobą, wygłupiają się. Mam przy tym duży ubaw. Największą różnicą jest ilość czasu, który spędzam wspólnie z rodziną.
Czy wyobrażasz sobie taki scenariusz, że świat sportu, a w tym żużel, zatrzyma się na rok?
– Nie, nie wyobrażam sobie tego, ponieważ nie ścigałem się od końca zeszłego sezonu. Chcę, bardzo chcę już się ścigać, za dużo już tego siedzenia w domu, zaczyna się robić nudno. Nie mogę się już doczekać żużla, tak samo jak wy. Trzymam kciuki, żebyśmy niedługo mogli ponownie się ścigać. Żużel to bardzo duża część mojego życia, miesiące zimowe oraz budowanie formy to oczywiście również część mojej pracy, ale w tym momencie, kiedy czekam i trenuję już od tylu miesięcy ta chęć ścigania się jest ogromna.
Jakie masz swoje plany i cele na sezon 2020?
– Moim głównym celem indywidualnym jest zakwalifikować się ponownie do cyklu Grand Prix i wziąć w nim udział w 2021 roku oraz powalczyć o zwycięstwo w SEC. Drużynowo, dla Grudziądza – jazda po medale! Zdecydowanie! Musimy się dostać do play-off. Jest dużo więcej zabawy gdy stawiasz przed sobą wysokie cele, a takim właśnie jest walka o medale!
Opowiedz jak zaczęła się Twoja przygoda z żużlem?
– Minęło już dużo lat odkąd podjąłem tą decyzję. Był to rok 1993 jeśli dobrze pamiętam. Mój tata od zawsze lubił speedway, można powiedzieć, że od dziecka. Był nawet mechanikiem u kilku duńskich żużlowców, zajmował się ich motorami, choć sami nigdy nie jeździł na żużlu. Myślę, że to wszystko zaczęło się dlatego, że moja rodzina zawsze lubiła żużel. Pewnego dnia wsiadłem na motocykl spróbować i odtąd się ścigam. Dlaczego? Pewnie z powodu adrenaliny. Żużel jest naprawdę szybki i niebezpieczny, ale właśnie w takiej kombinacji zakochałem się od pierwszej chwili.
Czy jest jakiś jeden wyścig w Twojej karierze, który ze szczegółami pamiętasz do dziś?
– To ciężkie pytanie. Nie bardzo, pamiętam zawody z 2008 roku z Zielonej Góry, kiedy po raz pierwszy awansowałem do Grand Prix. To było dla mnie naprawdę wyjątkowe wydarzenie. Mimo to, nie pamiętam konkretnych wyścigów, jedynie zawody. Pamiętam też dobrze zawody Grand Prix z 2010 roku, Goeteborg, które wygrałem. Całe zawody były dla mnie niesamowite. A co do jednego wyścigu… Nie, raczej nie. Myślę, że było ich po prostu za dużo. Za dużo dobrych wyścigów.
Podczas spotkań żużlowych można zaobserwować różne zachowania zawodników. Ty wyglądasz na oazę spokoju. W jaki sposób radzisz sobie z emocjami? Jaki jest Twój sposób na stres?
– Nie zawsze tak było. Gdy byłem młody byłem bardzo nerwowy, nie trzeba było dużo żebym wybuchł. Byłem szalony, ale wyciągnąłem wnioski. Emocje towarzyszą każdemu sportowi, ale żużel jest wyjątkowy pod tym względem, że ścigasz się zaledwie minutę i jeśli popełnisz jeden błąd możesz spaść z trzech punktów na zero. Margines błędu jest naprawdę mały i bardzo łatwo jest zwariować. Staram się zachować spokój, skupić się na kolejnym wyścigu. Nie wiem co jeszcze dodać. W zasadzie to tyle, zachować spokój i skupić się na kolejnym wyścigu jeśli coś pójdzie nie tak.
Masz podpisany kontrakt w Grudziądzu do sezonu 2021. Co było powodem, dla którego zdecydowałeś się podpisać 2-letni kontrakt i czy już teraz wyobrażasz sobie, że spędzisz tutaj jeszcze więcej sezonów?
– Oczywiście, że tak. Lubię Grudziądz, podoba mi się tu. Lubię już nawet grudziądzki tor, do którego się przyzwyczaiłem po kilku spotkaniach oraz treningach. To bardzo dobry klub, wszyscy są bardzo mili, mamy dużo kibiców. Stadion nie jest największy. Prawdopodobnie najmniejszy w Polsce i z pewnością w PGE Ekstralidze, ale panuje na nim świetna atmosfera, nasi kibice są świetni. Wszystko mi tu pasuje, loty, mechanicy… Kocham tu być, więc mam nadzieję, że uda mi się tu zostać na dużo więcej lat. Czuję, że mam przed sobą jeszcze dużo lat ścigania na najwyższym poziomie. Wciąż mam cele i ambicję. Trzymam kciuki, żeby tak właśnie było.
Skład GKM-u na sezon 2020 został wzmocniony Nickim Pedersenem, który zastąpił Antonio Lindbaecka. Uważasz, że wyjdzie to drużynie na plus?
– Dla mnie to po prostu zmiana kadrowa. Antonio to świetny gość z wieloletnim doświadczeniem, tak samo jak Nicki. Nicki jest trzykrotnym mistrzem świata, myślę, że doda drużynie trochę kolorytu i zadziorności. Nie chciałbym jednak oceniać tego ruchu, transfery należą do klubu i menadżera. My musimy dać z siebie wszystko. Osobiście nie mogę się doczekać jazdy z Nickim, jeździliśmy już wspólnie wiele razy przez lata. To naprawdę fajny i zabawny gość.
Czy miałeś jakiś wpływ na zakontraktowanie tego zawodnika w Grudziądzu? Chciałbyś startować w jednej parze z Nickim Pedersenem?
– Nie pracuję w klubie czy dla menadżera, więc nie, nie miałem żadnego udziału w tym transferze. Wszyscy jesteśmy samozatrudnieni i zajmujemy się samymi sobą. Z Antonio znam się od wielu wielu lat, ścigaliśmy się razem jeszcze jako juniorzy, więc znam go bardzo dobrze. Przyszedł Nicki, oczywiście jest Duńczykiem i również znam go od wielu wielu lat. Czy będziemy jeździć razem w parze? To zależy od menadżera, oczywiście nie mam z tym żadnego problemu, jeździliśmy już razem w Lesznie czy Tarnowie. Zobaczymy co sezon przyniesie.
Na pewno masz wielu dobrych kolegów z toru, ale którego z nich możesz nazwać swoim przyjacielem?
– To ciężkie w speedway’u, bo jednego dnia ścigacie się razem w jednej drużynie, a drugiego przeciwko sobie w innej lidze, w innym kraju. Jednego jesteście kolegami w jednej sprawie, a drugiego już nie. Przez mobilność nasze możliwości są ograniczone. Przyjaciół mam kilku. Z pewnością Leon Madsen, Hans Andersen, Niels Kristian Iversen. Wszyscy są Duńczykami. To ich najczęściej spotykam „po robocie”. Na torze jest inaczej, oni mogą być Twoimi przyjaciółmi, ale i tak musisz jechać twardo i ostro walczyć o każdy punkt. To z nimi najczęściej się spotykam po zawodach.