Drużyna MRGARDEN GKM kolejny sezon nie spełniła pokładanych w niej nadziei i ponownie nie wystąpi w play-off PGE Ekstraligi. W rozmowie z prezesem GKM S.A. Marcinem Murawskim poruszyliśmy kwestie, które nurtują grudziądzkich kibiców. Szef naszego klubu odniósł się m.in. do dyskusji o postawie krajowych seniorów, formacji juniorów, działaniach podjętych w trakcie sezonu, jak również modernizacji toru przy Hallera 4.
Play-off kolejny rok z rzędu nie dla GKM-u. Po okresie transferowym wydawało się, że tym razem powalczymy w PGE Ekstralidze o coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie. Jakie nastroje panują w klubie?
– Kolejny raz sezon zakończymy bez awansu do fazy play-off. Przed sezonem gdy do drużyny dołączył Nicki Pedersen byliśmy pewni, że nasz skład na papierze pozwoli poważnie powalczyć o pierwszą czwórkę. Niestety życie mocno nas zweryfikowało. Chyba nikt przed startem rozgrywek nie pomyślałby, że Przemek Pawlicki czy Krzysiek Buczkowski zaliczą tak słaby sezon. Do tego dodajmy bardzo słabą postawę Marcina Turowskiego, na którego bardzo w tym roku liczyłem i mamy wynik jaki mamy. Jest to dla nas bardzo bolesne, gdyż z roku na roku staramy się, aby klub rozwijał się pod każdym względem. Budujemy coraz większą bazę sponsorów, cały czas rozwijamy GKM marketingowo. Przed sezonem 2020 pracowaliśmy tak, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, aby to był w końcu ten sezon na który wszyscy czekamy. Niestety, sport brutalnie nas zweryfikował…
Sezon 2020 jest dla wszystkich wyjątkowy i z pewnością niełatwy dla klubu pod względem finansowym. Jak wygląda sytuacja na tej płaszczyźnie?
– Ten specyficzny okres jest trudny dla wszystkich, również dla klubów sportowych. Przed sezonem wiedzieliśmy, iż nasz budżet w wyniku obecnej sytuacji mocno ucierpi. Dlatego też spotkaliśmy się z zawodnikami i wspólnie ustaliliśmy nowe warunki kontraktów. Zaoferowaliśmy zawodnikom takie kontrakty na jakie GKM mógł sobie pozwolić. Od wielu lat klub słynie z płynności finansowej i nie mogliśmy pozwolić sobie na zawarcie umów bez pokrycia. Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim sponsorom i partnerom za to, że zostali z nami w tych trudnych chwilach.
Grudziądzki tor słynął ze świetnych akcji przy samej bandzie i wielkich widowisk. Poszerzenie go na łukach sprawiło, że mecze na H4 nie należą już do najbardziej atrakcyjnych. Pojawiają się głosy, że jedną z przyczyn słabszych widowisk może być zmniejszenie nachylenia łuków.
– Zgadza się, na naszym torze mieliśmy świetne widowiska. Niestety jednak nasz tor posiadał minimalne wymiary według regulaminu – 15 metrów na łukach i 10 metrów na prostych. W przypadku montażu nowych band, które są szersze, tor byłby już za wąski. Z naszych informacji wynika, że niedalekiej przyszłości mają pojawić się również zupełnie nowe bandy pneumatyczne, które również mają zająć większą część toru dlatego też przy okazji tej inwestycji tor został poszerzony na prostych o 1 metr, a na łukach o 2 metry. Wszystko po to, aby za rok czy dwa lata nie okazało się, że po montażu nowych band nasz tor nie spełnia wymogów PZM co do minimalnej szerokości toru. Nachylenia toru nie uległy mocnej zmianie, mają wymagane 3% na prostych oraz 6% na łukach. Jeśli chodzi o sam tor to niestety pierwszy rok po ułożeniu nowej nawierzchni jest problematyczny. Przerabiał to już Wrocław czy Ostrów Wielkopolski. Ten tor musi po prostu się ułożyć i swoje odleżeć. Pracujemy intensywnie przy nim przed każdymi zawodami i z biegiem czasu powinien być coraz atrakcyjniejszy.
Dużym problemem są punkty juniorów, którzy są obecnie najsłabsi w PGE Ekstralidze. Czy jako zarząd jesteście zadowoleni z pracy wykonywanej przez trenera Roberta Kościechę? W jaki sposób klub wspiera młodzieżowców?
– Juniorzy to od lat nasza pięta achillesowa. Niestety, na rynku brak jest wartościowych młodzieżowców, a jeśli już są to wybierają większe i bardziej zamożne kluby. Kibice muszą zrozumieć, że jesteśmy klubem z najniższym budżetem w całej PGE Ekstralidze i ciężko nam konkurować w kwestiach finansowych z innymi. W przypadku młodych zawodników często dochodzą jeszcze inne aspekty, takie jak samo miasto to gdzie młody zawodnik ma zamieszkać, gdzie się rozwijać. W takim przypadku również nie przebijmy Wrocławia czy choćby Częstochowy. Skupiamy się więc na szkoleniu młodzieży. Efektów na ten moment nie ma, jednak prosiłbym kibiców o trochę cierpliwości. Rozliczałbym trenera Roberta Kościechę po tym jak rozwiną się zawodnicy prowadzeni przez niego od podstaw, czyli Kacper Łobodziński czy choćby młodzi Wiktor Rafalski i Seweryn Orgacki, którzy zapowiadają się obiecująco. Jeśli chodzi o klub to na przestrzeni ostatnich trzech lat poczyniliśmy ogromne inwestycje w sprzęt dla młodych zawodników, wymieniliśmy w szkółce praktycznie wszystko. Teraz młodzi adepci na pewno nie mogą narzekać. Dodatkowo w okresie zimowym oprócz zajęć ogólnorozwojowych prowadzone są zajęcia teoretyczne, jak i treningi mentalne z Marcinem Zygmuntem.
Takie wyniki młodzieży dają do myślenia, że koncepcja postawienia na własnych juniorów w PGE Ekstralidze nie do końca się w tym roku sprawdziła. Wobec tego czy klub po raz kolejny rozważy transfer juniora „z zewnątrz”, który może zostać w sezonie 2021 liderem tej formacji?
– Tak jak wspomniałem przed chwilą temat pozyskania wartościowego juniora jest bardzo trudny, ale jakieś plany na pewno mamy. Chciałbym jednak zaznaczyć, że gdyby cała piątka seniorów z tegorocznego składu pojechała na swoim poziomie to też bylibyśmy zupełnie w innym miejscu.
Oprócz juniorów zawodzą krajowi seniorzy. W związku z ich słabą formą do drużyny dołączyli jako goście Krystian Pieszczek oraz Tobiasz Musielak. Czy wobec podjętych takich działań klub wiąże nadzieje na przyszłość z Krzysztofem Buczkowskim i Przemysławem Pawlickim?
– Cały czas wierzyliśmy w naszych polskich seniorów. Przecież zarówno Krzysztof, jak i Przemek potrafią jeździć na wysokim poziomie. Zanim sięgnęliśmy po Krystiana czy Tobiasza staraliśmy się pomóc naszym zawodnikom. Jechaliśmy bez zmian pół sezonu, ale nadszedł taki czas, że w końcu musieliśmy podjąć jakieś kroki. Wcześniej rozmawialiśmy z naszymi zawodnikami, organizowaliśmy wiele treningów, zawodnicy szukali dosłownie wszędzie. Zorganizowaliśmy nawet spotkanie integracyjne nad jeziorem, aby porozmawiać we wspólnym gronie o naszych problemach. Niestety, światełka w tunelu nie było wtedy postawiliśmy na Krystiana Pieszczka, który w bardzo dobrym stylu zapunktował w Rybniku. Cały czas jednak wierzę, że Krzysztof i Przemek wrócą do swojej optymalnej formy. Nikogo na pewno jeszcze nie skreślamy.
W pierwszej połowie sezonu dużo wątpliwości wśród kibiców wzbudzał Nicki Pedersen, który był obarczany winą za złe wyniki drużyny i zły wpływ na atmosferę, o czym rozpisywały się żużlowe media. W ostatnim czasie notuje zwyżkę formy i spełnia oczekiwania. Jak z perspektywy czasu i tych kilku miesięcy oceniasz transfer Duńczyka, który zastąpił Antonio Lindbaecka?
– W tym przypadku liczby mówią same za siebie. Nicki ze średnią 2,040 jest 11 zawodnikiem PGE Ekstraligi. Myślę, że wśród kibiców oraz „ekspertów” nie ma już wątpliwości czy ten ruch był dobry. Aż strach pomyśleć jakby wyglądał ten sezon bez Nickiego…
O co będzie walczył GKM w końcówce sezonu?
– Teraz pozostało nam jedynie walczyć o wygrane w każdym meczu i stworzenie dobrych widowisk przy Hallera. Niestety, ten sezon jest rozczarowaniem dla nas wszystkich, dlatego chciałbym z tego miejsca przeprosić wszystkich kibiców. Sam strasznie przeżywam każde spotkanie i widząc naszą niemoc krwawi mi serce, więc rozumiem rozczarowanie naszych fanów.