"Trzeba uderzyć pięścią w stół i dać szansę młodszym" - rozmowa z Robertem Kościechą - GKM.Grudziadz.net - oficjalny serwis klubu

„Trzeba uderzyć pięścią w stół i dać szansę młodszym” – rozmowa z Robertem Kościechą

Trener juniorów MRGARDEN GKM Robert Kościecha w rozmowie z www.gkm.grudziadz.net opowiedział o stanie szkolenia młodzieży w naszym klubie, o problemach zawodników pierwszej drużyny i mizernym zdobyczom punktowym w meczach PGE Ekstraligi, a także o naszej szkółce oraz planach na przyszłość. Zapraszamy do lektury!

Ten sezon jest dla Ciebie szczególnie trudny. Zawodnicy młodzieżowi nie zdobywają punktów, a to ma wpływ na wynik całej drużyny. Jak się do tego odniesiesz?

– Trzeba zacząć od rozgrywek młodzieżowych, w których juniorzy także nie zdobywają punktów, co później odzwierciedla się podczas spotkań ligowych. Największe oczekiwania były wobec Marcina Turowskiego, dla którego poprzedni sezon był całkiem dobry, a w tym roku nic kompletnie mu nie pasuje i nie zdobywa punktów. To jest teraz największy problem. Do składu wskakuje też Damian Lotarski, który jeździł w drugiej lidze. Już dużo poprawił, ale przed nim jeszcze dużo nauki. Denis Zieliński i Kacper Łobodziński to są młodzi zawodnicy, którzy tak naprawdę dopiero wkraczają w ten dorosły żużel. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w ubiegłym sezonie, na poziomie rozgrywek młodzieżowych zdobywaliśmy dużo więcej punktów, teraz jest gorzej i przez to bardzo często przegrywamy spotkania w PGE Ekstralidze. Jestem po ostrej rozmowie z chłopakami, ale inaczej już chyba nie można. To nie jest tak, że seniorzy nie zdobywają punktów. Duża luka jest u juniorów i dobrze o tym wiem.

Z pewnością nie jest to komfortowa sytuacja, bo pośrednio spoczywa na Tobie duża odpowiedzialność za wynik pierwszej drużyny.

– Czasem zastanawiam się, po co mi to było. Przez dwadzieścia jeden lat po nieudanych meczach miałem nieprzespane noce i teraz to powraca. Jestem typem trenera, który bardzo utożsamia się z zawodnikami. Jeśli im nie idzie to tak samo jest to mój problem i chcę go rozwiązać. Czasem budzę się w nocy i nie mogę spać, bo myślę, co było nie tak. Dzisiaj widzę jakąś małą iskierkę nadziei. Zrobiliśmy zebranie, trochę zostało to wszystko wstrząśnięte. Nie chcę mówić, że od razu wszystko odmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, ale widać przynajmniej inne podejście chłopaków chociażby w parkingu. Szkoda, że szybciej tak nie zareagowałem.

Jak wspomniałeś wcześniej, największe zastrzeżenia można mieć w tym roku do Marcina Turowskiego. Jaka jest diagnoza takiej, a nie innej jego postawy?

– Marcin Turowski to nie jest ten sam zawodnik co w ubiegłym sezonie. Ten zawodnik, który nie tak dawno był wojownikiem, dziś widząc małą dziurkę zamyka gaz. Nie może być tak, że 21-letniego zawodnika objeżdżają chłopacy po licencji. Oczywiście, sytuacje mogą być różne, ale trzeba się uderzyć w pierś. Ja również miałem w mojej karierze takie sytuacje, ale wtedy budziłem się rano, prosiłem o tor i jeździłem tak długo, aż było lepiej.

Czyli możemy tu mówić raczej o problemach natury mentalnej? Czy może problem leży w sprzęcie?

– Zawodnicy, którzy słabiej jadą, bardzo często winę zrzucają na sprzęt. Oni mogą oszukać dziennikarzy i osoby, które nie siedziały na motocyklu. Jeśli zawodnik wchodząc w łuk nie jedzie ścieżką optymalną lub zamyka gaz na wejściu, to nie możemy mówić o sprzęcie. Wygodnie to można siedzieć na kanapie przed telewizorem i oglądać dobry film. W żużlu trzeba włożyć wysiłek i zacisnąć zęby. Często mówi się, że na żużlu nie jeżdżą normalni ludzie, bo jadąc 120km/h wchodzą w łuk. I chyba coś w tym jest. Albo ma się te przysłowiowe „jaja” i trzyma się gaz, albo nie. Dziś żużel jest tak wymagający, że przy małym przymknięciu gazu, albo przesunięciu się na motorze zbyt mocno do przodu przekręca koło i zawodnik zostaje z tyłu. Najbardziej u Marcina boli mnie to, że przy przegranym biegu nie ma tej sportowej złości. Zawsze powtarzam, że można przyjechać pierwszym albo czwartym. To nie jest problem.

Czy może to jest ten moment, kiedy trzeba dać szansę tym młodszym, aby złapali już trochę doświadczenia w PGE Ekstralidze?

– Taka też jest moja propozycja i trener Kempiński wie o tym. Często są pytania do mnie, dlaczego nie jeżdżą młodzi. Trzeba to raz wyjaśnić: skład na spotkania ligowe ustala trener Robert Kempiński. Ja oczywiście podpowiadam mu w kwestii juniorów, ale decyzja ostatecznie nie należy do mnie i ja nie mam na to wpływu. Na chwilę obecną parę młodzieżową tworzą Łobodziński i Zieliński i przy takiej dyspozycji myślę, że szybko tego składu nie oddadzą. Jest też oczywiście Damian Lotarski, ale w jego przypadku faktycznie możemy mówić o problemach sprzętowych. Mam nadzieję, że po serwisie silników wszystko wróci do normy. Widać właśnie u niego tę sportową złość i to mnie bardzo cieszy. Na chwilę obecną najsłabszym naszym juniorem jest niestety Marcin Turowski.

Czyli zgadzasz się ze stwierdzeniem, że powinno się tym najmłodszym bardziej zaufać, nawet bez względu na wyniki?

– Gdzieś ci zawodnicy muszą zacząć jeździć, gdzieś te zera na początku muszą przywozić. Nie oczekujmy, że na przykład Kacper Łobodziński będzie za chwilę przywoził jakiekolwiek punkty. On musi się obyć z tą ligą, z atmosferą, z kibicami. To jest normalna rzecz. Trzeba dawać szansę, aby w kolejnych latach mieć dobrych juniorów. Wiele klubów w przyszłym roku będzie miało problem z młodzieżowcami, bo wielu klasowych juniorów przejdzie w wiek seniora. Jeśli starsi nie dają rady, to kotleta trzy razy się nie odsmaża. Czasem trzeba uderzyć pięścią w stół i dać szansę młodszym.

Jak widać, szkolenie to wcale nie jest łatwy kawałek chleba.

– Szkolenie jest bardzo ciężkie i monotonne. Trzeba dać sobie naprawdę dużo czasu i trzeba mieć dużo cierpliwości. Gdy przychodziłem do Grudziądza, to tutaj praktycznie nie było szkółki. Powoli ci juniorzy będą wychodzili z pojemności 250cc, ale na to potrzeba czasu. Ja jestem rozliczany za „tu i teraz”. Wiem, że ciąży na mnie duża odpowiedzialność. Robię wszystko jak potrafię najlepiej, ale nie będę jechał na prostej i trzymał chłopakom gazu. Taki szybki nie jestem.

Sezon dla MRGARDEN GKM powoli się kończy. Czy myślisz, że dobrym pomysłem byłoby wypożyczenie któregoś z naszych juniorów do niższych lig, aby tam zbierali doświadczenie w dalszej części rozgrywek?

Jak najbardziej byśmy tego chcieli, ale wiele klubów szuka miejsc dla swoich zawodników. Gdybym miał możliwość wypożyczyć Kacpra czy Denisa do innej drużyny to zrobiłbym to chętnie bez żadnych problemów. Teraz na szczęście jest już więcej zawodów młodzieżowych i ci zawodnicy będą się objeżdżać.

Jazdy w tym szczególnym sezonie jest i tak bardzo mało. To duży problem dla Ciebie i Twoich podopiecznych?

– Tak, ale trzeba spojrzeć obiektywnie, że wszyscy mają ten sam problem. To nie jest tak, że koronawirus był tylko w Grudziądzu. Niższe ligi rozpoczęły sezon jeszcze później i mają jeszcze mniej jazdy. Trzeba wspomnieć o Kacprze Łobodzińskim, który początek sezonu miał bardzo ciężki i wypadek, który miał w pierwszych tygodniach sezonu trochę go wyhamował. Przez pierwszy miesiąc został z tyłu. Teraz powoli widać, że wszystko zaczyna już działać i bardzo się z tego cieszę.

Czy uważasz, że przed kolejnym sezonem niezbędne będzie wzmocnienie formacji juniorskiej MRGARDEN GKM-u?

– Wiem, że zawsze jest nacisk na wynik, ale myślę, że trzeba obdarzyć zaufaniem naszych zawodników. W niższych ligach nie ma wielu zawodników, którzy mogą powalczyć w PGE Ekstralidze. Jednym z nielicznych jest na pewno Mateusz Cierniak, ale na pewno w swoim składzie będzie widziało go kilka drużyn. Widząc zaangażowanie Kacpra Łobodzińskiego czy Denisa Zielińskiego uważam, że trzeba w nich bardziej uwierzyć.

Porozmawiajmy jeszcze o tym, czego nie widzą grudziądzcy kibice. Jak wyglądają treningi szkółki żużlowej? Ilu jest adeptów?

– Kiedy przejmowałem szkółkę w Grudziądzu to było kilka motocykli i czterech czy pięciu chłopaków. Z tych, których przejąłem został Seweryn Orgacki i Julian Falkowski. Na chwilę obecną w szkółce mamy dwunastu juniorów, nie licząc Wiktora Rafalskiego, który ma licencję. Za chwilę licencję na 250cc będzie zdawał Kevin Małkiewicz. Na 500cc zdawał będzie, o ile wyzdrowieje, Michał Wysocki. W kolejnym etapie do egzaminu podejdzie kolejnych dwóch zawodników. W przyszłym roku Seweryn i Wiktor przejdą już na te najmocniejsze silniki. Ten narybek powili widać już w Grudziądzu. To jednak zawsze jest etap cztero-pięcioletni. Potrzeba naprawdę dużo cierpliwości ze strony klubu, trenera, mechaników. Potrzebne są duże nakłady finansowe. Tak naprawdę każdy adept u nas w klubie ma swój motocykl. Jeśli chodzi o treningi, to mamy niestety problem z czasem, bo mecze się nawarstwiają, ale staram się robić trening przynajmniej dwa razy w tygodniu. Czasem są dwie sesje jednego dnia.

Czy klub planuje w najbliższym czasie uruchomić kolejny nabór do szkółki żużlowej? Na co mogą liczyć adepci i ich rodzice, kiedy zdecydują się dołączyć do szkółki?

– Tak, niedługo pojawią się informacje, że przyjmujemy do szkółki chłopców w wieku 11-14 lat. Uczestnictwo w szkółce jest bezpłatne. Oczywiście wymagana jest zgoda rodziców oraz badania lekarskie. Zawsze zaczyna się od tego, że trzeba popracować trochę przy sprzęcie, ale szybko wsiada się na motocykl. Założenie jest takie, że z reguły ubieramy takiego chłopaka, otrzymuje cały osprzęt oraz motocykl.

Rozmawiali: Kamil Rychlicki, Sławomir Henclik

PGE EKSTRALIGA

PozycjaDrużynaMPktMPkt
11431+162
21419+30
31419-37
41415-7
51414-58
61413-33
71412-50
8149-87

Najbliższe mecze

Skip to content